Wielką siłę psich zębów zna chyba każdy. Nie jeden z nas po powrocie do domu orientował się, że brakuje połowy drzwi, czy też wszystkie poduszki z kanapy wyglądają jak po ataku antyterrorystów na jego wypieszczone lokum. Pozagryzane psie zabawki to jakby najmniejszy wymiar kary.
Dlaczego, pytasz?
W mojej pracy bardzo często zdarza się, że muszę wielokrotnie coś tłumaczyć. Pokazywać i prowadzić za rękę. Pracuje również z osobami niepełnosprawnymi. Nie mam żadnego problemu z pytaniem w środku nocy o to, czy to normalne, że pies przez sen rusza łapą. No, uważam że nie ma głupich pytań. I bardzo, ale to bardzo cenię to, że przychodzicie by czegoś się dowiedzieć i lepiej zrozumieć swojego przyjaciela. Staram się robić wszystko, by wam to umożliwić!
Są jednak momenty, kiedy i we mnie coś się gotuje. Kiedy na stos logicznych argumentów, popartych nauką i wieloletnim doświadczeniem, cały czas poszerzaną wiedzą (bo na seminaria, szkolenia i warsztaty jeżdżę od 10 lat) i ubarwionych obrazowym porównaniem, ktoś – bez nawet próby podania merytorycznego argumentu(!) -mówi ” ja i tak uważam inaczej”… Do tego, jak ruszyłam ostatnią deskę ratunku mówiąc, że stosowane metody zepsują relację między psem a przewodnikiem, usłyszałam: „zaryzykuję”.
I nie chodzi tu o fakt straty czasu na produkowanie się przed kimś, kto i tak już podjął decyzję i mimo, że nie potrafi wdać się w merytoryczną dyskusję uważa, że wie lepiej. Chodzi o fakt, że moim priorytetem w pracy jest pomóc psu. A w takiej sytuacji jestem bezsilna.
Z każdej takiej rozmowy, staram się jednak wyciągnąć coś, co może pomóc – jeśli nie temu psu, to może chociaż kilku innym. Skoro pewne rzeczy w życiu z psem, są tak mało intuicyjne dla człowieka, to właśnie o nich warto pisać.
Tym razem sprawa dotyczy karania psa, po powrocie do domu za to, że coś zniszczył w trakcie naszej nieobecności. To, co dla mnie jest tak jasne – wymaga jednak ciągłego tłumaczenia.
Pies żyje „tu i teraz”. Jego mózg jest zbudowany inaczej niż nasz. Słabiej pofałdowany, niemal zupełnie bez płatu czołowego – który u ludzi obejmuje między innymi mowę i związana z nią zdolność do myślenia symbolicznego, umiejętność abstrakcyjnego myślenia o przyszłości i przeszłości, planowanie, zdolność wyobrażenia sobie co czują inni ludzie.
To wszystko sprawia, że kary i złości nie wiąże z faktem wypruwania gąbki z posłania.
Ten fakt, sama ta czynność jest z punktu widzenia psa dobra bo przynosi poczucie ulgi – w stresie bądź po prostu kiedy się nudzi.
Potrafi skojarzyć że obecność człowieka i rozwalonej gąbki w jednym pokoju to sytuacja potencjalnie zagrażająca mu. Nie łączy tego jednak z czynnością wykonaną dwie godziny temu i nie potrafi zrozumieć bezpodstawnej agresji człowieka.
Pokazuje uległość, kładzie się na ziemi, jest przestraszony – nie dlatego, że czuje się winny, tylko dlatego, że próbuje uspokoić człowieka! Nie ma tu czegoś takiego jak poczucie winy (jest to abstrakcyjne pojęcie). Jest za to lęk. Lęk, który stopniowo może obejmować samą wizję powrotu przewodnika do domu. Nieobecność zapowiada powrót. A skoro powroty są tak przerażające pojawia się stres i potrzeba rozładowania go. Oh, jak ogromną ulgę przynosi rozszarpanie poduszki!! Chociaż na chwilę pozwala dać wytchnienie nerwom, przerzucić swoje skupienie na tak przyjemny proces jakim jest rozszarpywanie i gryzienie – zachowania dla psa naturalne i wpisujące się w jego naturalne potrzeby.
Wyobraźcie sobie drogę przez całe miasto w zbyt ciasnych butach. Po pewnym czasie nie myślicie o żadnych innych potrzebach. Tylko o tym, żeby je zdjąć.
Tak samo niewygodny jest przedłużający się stres. Im dłużej trwa napięcie, tym większym wzmocnieniem jest choćby chwilowe rozładowanie go. A wzmocnienie to coś, co zwiększa prawdopodobieństwo ponownego pojawienia się zachowania. Koło się zamyka – właściciel znów wraca do domu i potęguje złe skojarzenia poprzez nerwy i totalnie niesprawiedliwą przemoc.
I też czuje ulgę, bo rozładował swoje emocje… Tylko czy ktokolwiek chce tworzyć relacje z kimś, kto zamiast zrozumieć i wejść w konwersację z drugim stworzeniem od razu stosuje przemoc, tylko dlatego, że jest to dla niego wygodne rozwiązanie, bo daje chwilę poczucia ulgi zamiast naprawić problem? To chyba my powinniśmy być ta mądrzejszą stroną?
Pies, który po powrocie leży płasko na ziemi i przeprasza, że żyje nie czuje się winny. Wina to abstrakcyjne pojęcie! Czuje się przerażony. Nie chciałabym nigdy wywoływać takich emocji u żadnego żywego stworzenia – a już na pewno nie u najlepszego przyjaciela. Okaż swojemu psu wsparcie w takich sytuacjach. Powiedz, że nic się nie stało.
Pilnuj by ważne rzeczy były poza jego zasięgiem. A może nawet… Specjalnie daj mu coś, co moze zniszczyć. Zrozum psi punkt widzenia, staraj się zaspokajać potrzeby i budować relację. W przeciwnym razie – po co Ci pies?
spójrzcie tylko na wrażliwą suczkę, która wygląda jakby 'czula się winna’, chociaż w rzeczywistości… To nie ona była sprawcą zniszczeń. Sam winowajca natomiast… No cóż

Kto jest winowajcą? Pozory często mylą.
Zostaw komentarz