Szaleństwo w oczach, ani na chwilę nie jest w stanie poleżeć spokojnie. Ty chcesz się zająć pracą, albo choćby chwilę odsapnąć, a Twoje borderze dziecko biega z pokoju do pokoju jakby opętał je demon? O co tu chodzi? Był przecież na dwóch długich spacerach i gonił za piłką z pół godziny bez ustanku. Chyba jednak za mało. Przecież powtarzano Ci nie raz, że…
Border musi się wybiegać.
Ponownie poczułam potrzebę trochę się rozpisać. Tym razem o odporności psychicznej, bo często stykam się z poglądem, że pies ją albo ma albo nie ma. Albo jeszcze ze stwierdzeniem, że… No przecież odespał przez godzinę, to powinien być już wypoczęty i gotowy do kolejnych wyzwań. Niestety, to nie zeruje się w taki sposób.
Wyobraź sobie, że masz strasznie ciężki tydzień w pracy. Jak tylko się na czymś skupisz, zaraz ktoś ci przerywa. Co chwilę dzwoni telefon. Zapomniałeś o kilku ważnych dokumentach, nie wystawiłeś faktury, którą obiecałeś dwa dni temu… Zaczynasz być bardziej nerwowy, zapominasz o kolejnych rzeczach, które przypominają ci się nagle, kiedy masz już czas wolny. Pętla się zamyka, bo przez to jesteś jeszcze bardziej nerwowy. Czy w takiej sytuacji, położenie się wcześniej spać, żeby się wyspać w ciągu jednej nocy, załatwi sprawę? Zwłaszcza, jeśli następnego dnia znów mierzysz się z tym samym?
Jedna drzemka nie pomoże. Znam psy, które nadmiar bodźców odreagowują jeszcze przez dzień czy dwa. Każdy ma swoje tempo.
Każdy ma też swoje limity tego, ile bodźców jest w stanie wytrzymać. Regularne wrzucanie w sytuacje, których wytrzymać się nie da, nie zwiększy tych limitów. Wręcz przeciwnie, sprawi, że pies jeszcze bardziej uwrażliwia się na bodźce i staje się coraz bardziej nerwowy… Lub nieznośny. Często też, ma przy tym problemy z nauką czystości.
Pamiętam jak to było z Askiem, kiedy był jeszcze szczeniakiem. Było bardzo łatwo go przebodźcowac – minęło go zbyt wiele aut, za dużo ludzi się nim zainteresowało, spotkał o jednego pieska za dużo, nie pozwoliłam mu żreć kretowiska bo błysnęło mi w nim jakieś szkło, zrobiłam mu zbyt długą sesje treningową… Te wszystkie drobiazgi potrafiły sprawić, że był naprawdę nieznośny w domu! Częściej i mocniej gryzł, wskakiwał mi na nogę wykonując ruchy kopulacyjne, wkręcał się w zaganianie starszych psów w domu (robił to naprawdę chamsko), szczekał, nie potrafił sam przerzucić się w stan odpoczywania…
Trafiam na mnóstwo przypadków, w których właściciele widząc, że ich szczeniak jest tak nieznośny, uznaje że w takim razie trzeba go bardziej zmęczyć. I tego malucha, który proboje odreagować nadmiar wrażeń, zaczyna zabierać na jeszcze dłuższe spacery. Rzucać mu piłkę, dolewając do tego koktajlu adrenaliny. Pokazywać mu dworce, rynki i miliony innych miejsc… Bo kilka razy po powrocie zdarza się, że szczeniak jest tak wycieńczony, że padnie. A kto by połączył rozszarpanie nogawki i dzikie bieganie po przebudzeniu, z tym co było przed drzemką? Przecież skoro teraz tak szaleje to na pewno zregenerował się w stu procentach! Gotowy jest na kolejny długaśny spacer. I bieganie na wybiegu. Po powrocie biega w kółko po mieszkaniu? No, ma dzieciak wytrzymałość! Pobawimy się z nim jeszcze szarpakiem. Aż do momentu kiedy totalnie padnie ze zmęczenia. Z bólem w mięśniach, jeszcze nie gotowych na takie wyzwania i tyle aktywności. Z przeciążonymi stawami… I głową. Głową kipiącą nadmiarem wrażeń. Z brakiem umiejętności wyciszania się po trudnych sytuacjach. Z pokazaniem tylko schematu – biegaj aż zemdlejesz… Nikogo nie zastanawia to, że pies się tak zachowuje, bo przecież to taka aktywna rasa.
I wpadamy w schemat – im bardziej nieznośny jest pies, tym bardziej staramy się go eksploatować. A on jest trochę jak to dziecko, które płacze ze zmęczenia. Skoro płacze, to nie śpi więc jest coraz bardziej zmęczone… A skoro coraz gorzej się czuje, to coraz bardziej płacze. I oczywiście nie jest to w żaden sposób logiczne. Ale staramy się to zrozumieć, uspokoić. A nie jeszcze bardziej męczyć.
Kiedy Ask był szczeniakiem, bardzo dbałam o to, by utrzymać go poniżej granicy przebodźcowania. Było trudno wymierzyć tak, by przy tym go socjalizować. Ale wolałam odpuścić to drugie, niż wrzucać malucha w sytuacje, które go przerastają! Nic mi nie da socjalizacja, w której pies uczy się, że nie radzi sobie z tym, co się dzieje dookoła. Tempo zawsze trzeba dopasować do szczeniaka. Nie zapominając o odpoczynku i budowaniu dobrych schematów (ja na przykład, po każdym spacerze wysyłałam szczeniaka na chwilę do klateczki, gdzie czekał na jedzonko). I przede wszystkim obserwować i wyciągać wnioski.
A na koniec – mieć w sobie cierpliwość, i akceptację dla faktu, że nie wszystko możemy zrobić od razu.

Na zdjęciu moje bordery podczas odpoczynku przy kawie. No właśnie… Odpoczynku? Ja może i odpoczywam, oni zbierają cały czas bodźce dookoła. Po takim wypadzie winna im jestem dzień wolnego lub spacer po łąkach, podczas którego nie spotkamy nikogo. Bo to, że grzecznie leżą i nie reagują, nie znaczy, że nie będą tym potem zmęczeni.
Zostaw komentarz